Uczęszczanie do nas to nie obciach – Jerzy Mazurek, wicedyrektor MDK-u w Rudzie
O wszelkich aspektach funkcjonowania Młodzieżowego Domu Kultury w Rudzie Śląskiej, pracy z młodzieżą oraz swoich zdolnych wychowankach opowiedział nam w rozmowie Jerzy Mazurek, wicedyrektor rudzkiego MDK-u.
Proszę opowiedzieć o początkach Młodzieżowego Domu Kultury w Rudzie Śląskiej.
Jest to tradycja głęboko zakorzeniona. Przed wojną funkcjonował tutaj Dom Narodowy. Było to centrum kulturalne, w działalności któregodominowały imprezy środowiskowe. Niektóre elementy ówczesnego wystroju zachowały się do dziś. Są widoczne w podcieniach wejścia, odsłoniętym łuku okalającym scenę i w rozwiązaniach architektonicznych wnętrz. W latach 70-tych wieku ubiegłego, uchwałą Rady Miasta, powołano do życia Młodzieżowy Dom Kultury – pod tą nazwą funkcjonuje on do dzisiaj. Logo naszej instytucji, słynna "sówka", liczy około 15 lat, jest autorstwa Piotra Pilawy, świetnego rudzkiego plastyka.
Jak wygląda bieżąca działalność MDK-u? Ilość kółek zainteresowań jest ogromna.
Zgadza się. Pod względem oferty kół zainteresowań jesteśmy placówka nietypową , chyba nawet w skali kraju. Funkcjonuje ponad 50 form stałych, a uczęszcza do nas ponad 600 dzieci. Można te formy podzielić na: artystyczne, w ramach których działają koła taneczne, plastyczne (o różnym profilu i dla różnych wiekowo grup), teatralne, poetyckie, muzyczne (nauka gry na instrumentach, takich jak gitara klasyczna, elektryczna, instrumenty klawiszowe), sportowe i prozdrowotne (tenis stołowy, kulturystyka, samoobrona, wędkarstwo sportowe, aerobik, gimnastyka korekcyjna), hobbystyczne (koło majsterkowania, modelarskie, dziennikarskie), językowe (dla różnych wiekowo i zależnych od stopnia zaawansowania grup – angielski, niemiecki,francuski ), komputerowe. W ofercie dla maluchów mamy spotkania z bajeczką, zabawy w kole, rytmikę. Funkcjonowanie kół zainteresowań to część działalności, pozostała to realizacja imprez dla środowiska.
Pod pojęciem imprez zaś zawierają się konkursy, festiwale, przeglądy, których adresatem są uczniowie i wychowankowie rudzkich placówek – od przedszkoli po szkoły ponadgimnazjalne. Jest ich kilkanaście (stałych, cyklicznych), większość ma kilkunastoletnią tradycję, jak np. Festiwal Kolęd i Pastorałek "Nasze Kolędowanie", Przegląd Dziecięcych i Młodzieżowych Zespołów Jasełkowych (organizowany wespół z Muzeum Miejskim), Konkurs Recytatorski "O Laur Zielonej Róży" (także "Mały OKR" i "OKR"), „Festiwal Piosenki Pozytywnej", Konkurs Młodych Muzyków „Srebrny Klucz Wiolinowy". Należy wspomnieć również o licznych konkursach plastycznych, imprezach środowiskowych. Istotną częścią działalności jest zorganizowany wypoczynek w okresach feryjnych, czyli Akcja „Zima i Lato” – dwutygodniowy wypoczynek zorganizowany (zimowisko i letnisko z wyjazdami) oraz kolonie letnie (wyjazdowe w górach).
A które z zajęć jest najnowsze?
Te najnowsze są adresowane do dzieci młodszych. Od niespełna trzech lat prowadzimy „Spotkanie z bajeczką”, „Zabawy w kole" dyktowane dla maluszków. Sięgnęliśmy rocznikowo w dół, poszerzając ofertę, aby te dzieciaczki również miały coś dla siebie. Z drugiej strony, od lat jesteśmy też otwarci na osoby dorosłe. Uchwałą Rady Pedagogicznej co roku do programu pracy przyjmujemy możliwość udziału dorosłych. W zajęciach każdego typu. Zdarzało się, że na zajęcia literackie uczęszczała matka z córką. Aerobik cieszy się dużą popularnością wśród dorosłych, pojawią sięrównież w teatrze – lubią powracać na scenę, chociaż już studiują, pracują.
Czyli osoby pełnoletnie są u Państwa również mile widziane?
Bez dwóch zdań. Jeżeli chcą się w czymś doskonalić, podszkolić, rozwinąć, np. w uprawianiu liryki, teatrze, w tenisie stołowym, czy graniu na instrumencie, to nie ma najmniejszego problemu. Sam jestem tego przykładem – uczę się gry na gitarze basowej. Są też dostępne inne instrumenty. Można nauczyć się obsługi komputera. Odpłatność miesięczna za uczestnictwo w kole zainteresowań, to zaledwie 5 złotych. Wiele osób nie potrafi w to uwierzyć.
Czy zgodzi się Pan z tezą, że w dzisiejszych czasach największą przeszkodą w krzewieniu różnorakich zainteresowań u młodych ludzi jest Internet?
Jest to nowe medium, pewnego rodzaju konkurencja. Ale czy przeszkoda? Może nasz Dom Kultury reprezentuje pewnego rodzaju starą szkołę, ale nadal cieszy się popularnością. Dla porównania – to samo mówiło się o filmie, teatrze, czy wreszcie o książce, o czytaniu. A jednak film i teatr mają się dobrze, może czytelnictwo nieco gorzej. Jest trudniejszy czas, ale zawsze będą ci, którzy chcą się doskonalić, rozwijać – dla nich jesteśmy. Nic nie zastąpi bowiem kontaktów międzyludzkich. Często zdarza się, że młodzi ludzie przychodzą tutaj dla nas, dla nauczycieli. W edukacji rola autorytetu jest nie do przecenienia.
Zdarza się Panu współpracować z trudną, niedostępną młodzieżą? Czy taka młodzież się u Państwa odnajduje?
Tak, trafiają do nas również ludzie zagubieni, wyobcowani, po różnych przejściach. Nierzadko ogromnie utalentowani. Spotkania i praca w kole literackim, czy teatralnym, mają często nacechowanie terapeutyczne. Tak jest chyba w każdym przypadku wychowania przez sztukę. U nas możliwa jest i potrzebna praca indywidualna, a to z wychowankiem szczególnie uzdolnionym, czy tym „trudnym", potrzebującym pomocy. Te aspekty „terapii" występują programowo w różnych formach zajęć. Nie osiągnie się niczego, zanim nie zbuduje się relacji zaufania, funkcjonowania w grupie, więzi koleżeńskich, świadomości własnych możliwości, gotowości na krytykę i na sukces. Dla przykładu – zanim początkującemu poecie podam narzędzia doskonalenia się i warsztatu, musimy zbudować relacje zaufania, nauczyć się mówić, rozmawiać, dyskutować, nauczyć się dystansu do siebie samego. Podobnie w teatrze. To jedna z ciekawszych form doskonalenia się w sensie ogólnoludzkim. To nie jest szkoła aktorska, aczkolwiek może dawać taki plon. Pomaga w doskonaleniu się, świadomym wykorzystywaniu aparatu mowy, poznawaniu i stosowaniu technik mówienia, wyrażaniu emocji, doskonaleniu wyobraźni, wrażliwości – bo teatr to słowo, ale i muzyka, plastyka, świadomość i plastyka ciała, to kontakt z partnerem na scenie, ale i szczególny akt występu, obcowania z publicznością.
Czy wychowankowie tutejszego teatru odnosili sukcesy w swoim dorosłym życiu?
Sprytne pytanie. Pyta Pan o sukces w dorosłym życiu? Czym on jest i jak go zmierzyć? Odpowiem przykładem. Obserwuję wychowanków, tych ze stażem rocznym, czy dwuletnim, gdy przychodzą nowi, surowi. Oni się dziwią , że ci „nowi" tak słabo wypadają na pierwszych zajęciach. Nie mają często świadomości, że gdy zaczynali, to nie byli lepsi, że już tyle osiągnęli, nauczyli się, rozwinęli. Tego nie da się zmierzyć nagrodami, dyplomami (które oczywiście są ważne, bo motywują, są namacalnym świadectwem rozwoju, sukcesem). Ten ich rozwój, widoczny efekt kształcenia, to jest sukces naddany, ale wartość największa. Odpowiadam więc, że tak. Odchodząc w dorosłe życie są do niego lepiej przygotowani, są doskonalsi jako ludzie i nie jest ważne, czy realizują się na scenie. Jest też ten sukces widoczny w życiu wychowanków, którzy drogą teatru idą dalej. Przykłady – w zeszłym roku jeden z moich podopiecznych dostał się za pierwszym podejściem do Szkoły Teatralnej w Krakowie.
Prawdziwą perłą jest Marlena Hermanowicz, scenarzystka, reżyserka, niezwykła osoba, która prowadzi własny teatr „Bezpański" i to jest kropla w morzu jej działań na rzecz teatru w kraju. Tacy ludzie, to przyszłość polskiego teatru, dramaturgii. Marlena podkreśla w wywiadach, że wiele mi zawdzięcza, a ja miałem to szczęście, że mogłem z nią pracować na początku jej drogi. To się nazywa praca z wychowankiem szczególnie uzdolnionym. Dla nauczyciela to ważne, że pomógł rozwinąć się temu talentowi, a szczęściem jest, że wychowanek to ceni i pamięta.
Z czego tak naprawdę utrzymuje się Młodzieżowy Dom Kultury? Wpływy z budżetu miasta, rodzice, prywatni sponsorzy, składki?
Nasz dom kultury jest placówką oświatową samorządu. Obowiązują zasady finansowania placówek oświatowych. Jest to w zasadzie placówka kulturalna, ale zarazem właśnie oświatowa. U nas uczyć mogą tylko nauczyciele, w większości są oni dyplomowani, a więc o najwyższych kwalifikacjach. Składki? Owszem – symboliczne. Te niskie kwoty stanowią środki Rady Rodziców i są przeznaczane na rozwój placówki, głównie doposażenie. Sponsorzy zdarzają się raczej okazjonalnie.
A pieniądze z biletów?
Nie możemy biletować – fiskus się kłania. Większość imprez dla środowiska oparta jest na amatorskim ruchu artystycznym, a to nie są i nie mogą być działania nastawione na zysk. Zarabiać może tylko wcześniej wspomniana Rada Rodziców , mogą wpływać też drobne kwoty za wynajem sprzętu, sali.
Na sam koniec chciałbym Pana zapytać o rzecz następującą – czy nie odnosi Pan czasem wrażenia, że uczęszczanie na „harcerskie” zajęcia do Młodzieżowego Domu Kultury jest dla młodych ludzi rodzajem obciachu? Czy takie placówki mogą się w ogóle równać z pójściem do galerii na zakupy, czy do modnego klubu?
Zaskoczył mnie Pan takim sformułowaniem. Przyznam szczerze, że nie przyszło mi to wcześniej do głowy. Uczęszczanie do Domu Kultury obciachowe? Jeżeli udzielam się w zajęciach, które pozwalają mi się w czymś doskonalić, to ja nie widzę w tym ani odrobiny obciachu. Mogę być z tego tylko i wyłącznie dumny. Owszem, istnieją jakieś dziwne naleciałości w stylu: „patrz jaka amatorszczyzna, dzieci tam fikają, bawią się w teatrzyk”. Osoby, które oceniają nas w taki sposób mają najwyraźniej skrzywione, niedojrzałe spojrzenie na kulturę, na wychowanie, na wychowanie poprzez sztukę.
Jeżeli mogę pograć w ping-ponga, nauczyć się grac na instrumencie, skorzystać z Internetu lub nauczyć się i doskonalić śpiew, czy też doskonalić się w innych dziedzinach( i to praktycznie za darmo), to nie znam argumentów, które by mnie od tego odwiodły. A ci, którzy uważają inaczej? Chyba mi ich żal. Galeria i klub, to także elementy kultury, symptom czasu. One istnieją równolegle, są różnymi propozycjami. Wybory należą do nas.
Dziękuję za rozmowę.
Komentarze (6) DODAJ