Każda wyprawa to jedna wielka przygoda
Rozmawiamy z Karolem Wernerem, pasjonatem wycieczek rowerowych, 24-letnim mieszkańcem Rudy Śląskiej, studentem Politechniki Śląskiej.
Dlaczego z wielu dostępnych sportów wybrał Pan jazdę na rowerze?
Nie jest tak, że tylko jeżdżę rowerem, a innymi sportami gardzę. Po prostu jest to znakomity środek transportu niezatruwający środowiska, pozwalający niedużym nakładem finansowym przejechać względnie długie dystanse. Poza tym Snickersy są dużo tańsze niż benzyna.
Proszę opowiedzieć o sprzęcie, który Pan wykorzystuje.
Dużo tutaj opowiadać. Z racji ograniczonego miejsca zabieram ze sobą jedynie to, co najważniejsze. Namiot, śpiwór, ubrania, jedzenie na najbliższe 2 dni, kuchenkę turystyczną no i jak najwięcej pozytywnego myślenia. Są pasjonaci jeżdżący z laptopami i inną elektroniką, relacjonujący każdy swój krok "live”. Ale nie po to jedzie się taki kawał, żeby myślami być cały czas w Internecie. Ograniczam się jedynie do oczywistego telefonu i aparatu… no i odtwarzacza mp3 na ciężkie chwile ( uśmiech).
Proszę opowiedzieć o swoich dotychczasowych dokonaniach (gdzie Pan był, co zobaczył, jak długo trwały owe wyprawy).
Trochę już tego było.Zaczęło się w roku 2011 kiedy samemu odwiedziłem Alpy jadąc 2 tygodnie przez Czechy, Austrię, Włochy, dojeżdżając do Wenecji i dalej wracając przez Słowenię znowu do Austrii na powrotny bus do Polski. Nastepnego roku w majówkę objechałem Tatry i Bałkany w ciągu 37 dni odwiedzając 11 krajów (Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Serbia, Kosowo, Macedonia, Albania, Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina, Chorwacja). No i dwa tygodnie temu wróciłem z majówki - byłem na Ukrainie, Rumunii i Słowacji. Relacja na stronie się tworzy, zapraszam!
Czy Pamięta Pan jakieś szczególne przygody związane z owymi wyprawami?
Ciężko tutaj wymienić jedną czy dwie przygody, gdyż cała wyprawa to jedna wielka przygoda.... Nazwy odwiedzanych krajów mogą sugerować niebezpieczeństwo i pewnie jedną z pierwszych myśli, która przychodzi do głowy to – zabiją cię! Nic z tych rzeczy. Nie napiszę, że grożono mi bronią, bo tego nie robiono. Mało tego, ani razu nie spotałem się z jakimś zagrożeniem ze strony ludzi. Same miłe gesty i sytuacje. Naprawdę! Najlepiej będzie jeśli zainteresowani przeczytają relację dzień po dniu na moim blogu www.boney.bikestats.pl.
Proszę opowiedzieć o planowanej wyprawie?
Jako, że interesujące mnie kraje w Europie powoli się kończą tym razem z kolegą Piotrkiem z Jaworzna jedziemy do Gruzji, Armenii, Iranu, Irackiego Kurdystanu oraz Turcji. W miarę tanim lotem 16 lipca z Katowic docieramy do Kutaisi w Gruzji, skąd startuje nasza blisko 50-dniowa przygoda. Całkowity dystan wynosi około 6 000 km, ale jego część pokonamy tanimi w Iranie autobusami. Jest to duży kraj i trzeba będzie się posiłkować napędem silnikowym. Na szczęście z racji taniej benzyny w Iranie taki 500-kilometrowy trip jest w granicach kilkunastu złotych.
Co jest Panu potrzebne do zorganizowania takiej wyprawy?
Rower, kondycja i samozaparcie…. no i trochę kasy… Wiadomo – coś jeść trzeba. Wizy także nie są tanie. Na ile starcza mi czasu to pracuję (żeby nie było, że leń jakiś), ale ze względu na zajęcia uczelniane nie jest tego dużo.
Dlaczego wybrał Pan te rejony (Kaukaz, Bliski Wschód)?
W porównaniu z Europą jest to zupełnie inny świat. Może Gruzja i Armenia mogą być jeszcze w jakichś aspektach podobne, lecz kraje muzułmańskie jak Irak to już co innego. Inne prawo, zupełnie inne obyczaje. Zakaz noszenia krótkich spodenek, kontaktu z nieznajomymi kobietami w miejscach publicznych (w domu pewnie aż tak na to uwagi się nie zwraca). Cudzołóstwo czy homoseksualizm są karane karą śmierci, a wszystkie strzeże policja religijna. Oczywiście tak to wygląda oficjalnie, ale ludzie zawsze znajdują sposoby na obejście tego co niewygodne i zakazane. Mam nadzieję poznać właśnie ten kraj od tej drugiej, mniej oficjalnej strony.
Jakie obawy towarzyszą Panu przed wyprawą?
Obawy? Długie spodnie na rower przy 45stopniach w cieniu… to może być problem ( uśmiech).
W jaki sposób można Pana wspomóc w wyprawie?
Dobrym słowem! Nie no, żaruję. Finansowo oczywiście. Niektóry sprzęt jak sakwy trochę się już zużył przez te kilka lat i trzeba go wymienić podobnie jak parę innych rzeczy. Wspomniane wcześniej wizy także nabyć trzeba. Za każdą pomoc oferuję wysłanie pocztówki z Iranu bądź Gruzji – do wyboru. Jeśli ktoś chciałby stać się częścią tej przygody i pomóc w jej realizacji zachęcam do wizyty na mojej stronie internetowej w celu uzyskania większej ilości informacji.
Czy w Rudzie Śląskiej jest wielu pasjonatów rowerów?
Hmm.. Pewnie jest. Cieżko jednak znaleźć osobę chętną na takie dłuższe wycieczki, dlatego tutaj trzeba już posiłkować się siecią. Tam można znaleźć każdego rodzaju świra (pozytywnego oczywiście).
A jak jest z pobliskimi ścieżkami rowerowymi?
Jakie ścieżki? Dużo to ich nie mamy, ale mnie to nie przeszkadza. I tak wolę jeździć równą drogą niż wybrukowaną, pofałdowaną ścieżką rowerową. Co to za przyjemność z jazdy jak co 15m trzeba zwalniać, żeby pokonać kolejny za wysoki krawężnik. Oczywiście czasem trafi się perełka, ale są to tak krótkie odcinki, że nawet nie potrafię sobie teraz przypomnieć gdzie jakąś ostatnio jechałem.
Dziękuję za rozmową i życzę powodzenia podczas wyprawy.
Komentarze (3) DODAJ
Życzę dalszych eskapadowych sukcesów i wytrwałości w dążeniu do wyznaczonych celów.